Forum www.forks.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<   Twilight Fanfiction / Biblioteka opowiadań   ~   +16 [Z] Szpital nadziei
Cornelie
PostWysłany: Czw 21:12, 05 Mar 2009 
Wyjątkowa istota


Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Witam:) Więc wrzucam Smile Całkowicie odbiegam od Zmierzchu. Opowiadanie jest o Edwardzie i Belli. Podejrzewam, że będzie 6 może 7 rozdziałów, więcej nie przewiduję Smile
Życzę przyjemnej lektury Smile
beta : klecza



Prolog


Wszystko potoczyło się za szybko. Studia, praca, życie - nie zauważyłem, kiedy mijały kolejne lata. Wybrałem zawód, jaki uprawiał mój ojciec. Bycie lekarzem sprawiało mi przyjemność szczególnie, kiedy moje zdolności ratowały komuś życie. Tego uczucia, które towarzyszyło mi codziennie na oddziale, nie można było przyrównać do niczego na tym świecie. Uśmiechnięte twarze pacjentów, podziękowania od rodzin, pochwały kolegów z branży – to balsam dla mojej duszy.
Zostałem chirurgiem od „ przegranych spraw”., Kiedy wszyscy machali ręką, twierdząc, że w tym przypadku nie da się nic zrobić, ja wkraczałem do akcji. Robiłem wszystko, co w ludzkiej mocy, aby człowiek, który leży na moim stole operacyjnym obudził się i nadal cieszył dotychczasowym życiem. Takie było moje zadanie i przeznaczenie. I kochałem to. Tak samo, jak kochałem kobietę, która zostawiła mnie dawno temu, wyjeżdżając w nieznane mi miejsce.
Od tamtego czasu łudziłem się, że zadzwoni, napisze, da jakikolwiek znak, że o mnie pamięta. Dałem za wygraną po dwóch latach milczenia. Miałem nadzieję, że prowadzi takie życie, o jakim zawsze marzyła. Jej szczęście, od początku naszej znajomości, było dla mnie najważniejsze.
Do dziś pamiętam, gdzie zobaczyłem ją po raz pierwszy. Stała przed szkołą. Deszcz niemiłosiernie smagał ją po twarzy. Była przemoczona do suchej nitki. Uśmiechnąłem się do siebie i pomyślałem, że nie zaszkodzi porozmawiać z tą nieszczęsną istotą. Od pierwszej rozmowy wiedziałem, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Sposób, w jaki mówiła, gestykulowała lub marszczyła brwi, sprawiał, że z dnia na dzień coraz bardziej umacniałem się w swoich uczuciach. Zostało mi to do dziś.
Gdy przypominałem sobie o jej uśmiechniętych oczach, dłoniach, które nie raz błądziły po moim ciele, badając skórę i pocałunkach, którymi obdarzała mnie przy każdej okazji, serce biło mi coraz szybciej.
Do tej pory potrafię opisać jej zapach, każde spojrzenie i grymas. Na pamięć znam każdy centymetr jej ciała.
Nie raz zastanawiałem się, jakby potoczyło się nasze życie, gdyby w ten feralny dzień postanowiła zostać ze mną. Oczami wyobraźni widziałem ją w naszym wspólnym domu, który na pewno sama by urządziła. Uśmiechałem się do swoich marzeń z lekką ironią, wiedząc, że to nigdy się nie wydarzy.
Moja ukochana odeszła, a ja nie mogłem nic zrobić. Dręczyłem się tym przez parę lat, póki nie doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Cierpienie z powodu czegoś, co minęło i nie wróci, pogrążało mnie tylko w niebycie.
Rozpocząłem wszystko od nowa. Przeniosłem się do Los Angeles, wynająłem luksusowy apartament i poświęciłem się innym. Zapomniałem, czym jest rozrywka, wypady do klubów. Obecnie liczyli się tylko pacjenci i ich zdrowie. Praca sprawiała, że nie tylko czułem się bohaterem, ale i nim byłem dla ludzi leżących na oddziale. Dzięki nim, czułem, że robię coś dobrego, słusznego. Dzięki nim praca nie była obowiązkiem a przyjemnością. Codziennie rano wchodziłem do szpitala z myślą, że dzisiaj uratuję komuś życie. I ratowałem.
Zerknąłem na zegarek. Wybiła północ - pora na obchód. Podniosłem się z sofy i wyszedłem z gabinetu, rozglądając się za Tomem. Stał przy niskiej brunetce, pielęgniarce, która pomagała nam przy pacjentach. Przywołałem go ręką.
- Co jest, stary? Wyglądasz, jakbyś dopiero, co z grobu wstał – powiedział ze śmiechem, opierając się o ścianę.
Lubiłem go. Był to jeden z nielicznych ludzi w szpitalu, którym ufałem. Znał mnie na wylot. Tylko jemu mogłem zdradzić, co kryje się w mojej duszy.
- Idź do domu. Marianne na ciebie czeka. Ja zostanę i przypilnuję wszystkiego – oświadczyłem przeczesując włosy.
- Jesteś pewien? – Spojrzał na zegarek.
- Tak, idź. O mnie się nie martw – zaśmiałem się gorzko
- Skoro tak mówisz. Jutro punktualnie o ósmej zjawię się na stołówce, panie kapitanie – zakomunikował.
Patrzyłem, jak odchodzi. W dniach, kiedy popadałem w apatię, zazdrościłem mu domu. Jego prawdziwego znaczenia. Tego, że ma, do kogo wracać, kim się opiekować. Ja wracałem do pustego mieszkania, w którym czułem się jak intruz.
Obchód, przypomniałem sobie, po czym ruszyłem w stronę pierwszych drzwi. Sala numer pięć, młody mężczyzna postrzelony w brzuch. Sala numer sześć, młoda kobieta z rakiem piersi. Jednak dzisiaj chciałem odwiedzić salę numer dziesięć.
Eliza spała spokojnie przykryta po samą szyję. Wyglądała jak bezbronne dziecko osłaniające się przed napastnikiem. Jako pierwsza od bardzo długiego czasu wzbudziła we mnie chęć opieki. Takiej, jaką kiedyś żywiłem w stosunku do Belli.
Nie mogłem przejść obok niej obojętnie. Dwudziestodwuletnia, ładna i inteligentna kobieta. Mukowiscydoza. Marne szanse na przeżycie więcej niż czterdziestu lat.
Robiłem wszystko, aby jej pomóc. Nie wiem, czy się uda, czy pójdzie nie tak. Żywiłem jednak nadzieję na to lepsze rozwiązanie.
- Dobry wieczór, panie doktorze – uśmiechnęła się, lekko przecierając oczy. – Obchód?
-Czy ty wszystko wiesz? – Przysiadłem na jej łóżku.
- Wszystkiego nie, ale to, co powinnam siedzi gdzieś w tej główce – wskazała ręką na czoło i zaśmiała się cicho.
- Spróbuję wszystkiego… - Uciszyła mnie ręką.
- Edwardzie, ja się pogodziłam z losem. Musisz zrobić to samo. Iść dalej. Nie patrzeć wstecz. To nic nie daje.
Wiedziałem, że ma rację. Nie chciałem jednak przyjąć tego do wiadomości.
- Jesteś za mądra, jak dla mnie. A teraz śpij. Kolorowych, Liza – szepnąłem, zamykając za sobą drzwi.
W jej towarzystwie wszystko wydawało się być proste, namacalne. Mogłem wyciągnąć rękę i to mieć. Wystarczyło sięgnąć. Jednak ten jeden ruch kosztowałby mnie za wiele, bym mógł zaryzykować.
Koniec obchodu. Wróciłem do gabinetu i spojrzałem na zdjęcie leżące na biurku. Przez chwilę gapiłem się w nie, z czcią dotykając ramki.
Jesteś głupi, pomyślałem.
Odłożyłem je szybko obrazem do dołu i rzuciłem się na sofę. Chwila spokojnego snu - to było to, czego w tej chwili pragnąłem najbardziej.
Ucieczka od otaczającej rzeczywistości, próba oderwania się od wszystkiego, co znałem i znam to krótkotrwały lek na moje blizny. Działał nie więcej niż mrugnięcie powiek.


***


Obudził mnie krzyk pielęgniarki. Wierzchem dłoni przetarłem oczy i podniosłem się na równe nogi.
- Doktorze, szybko! Nagły przypadek – jej głos doszedł do mnie zza ściany. Błyskawicznie wybiegłem na korytarz. Na noszach wieźli jakąś kobietę.
- Co się stało? – Spytałem pielęgniarki, która powiadomiła mnie o zdarzeniu.
- Straciła przytomność. Przyjaciel zadzwonił po karetkę. Z tego, co mówił jest bardzo chora. Guz mózgu w bardzo zaawansowanym stadium. Minimalne szanse na przeżycie.
Spojrzałem na nią.
- W takim razie, trzeba coś z tym zrobić. Proszę wjechać tutaj na salę – wskazałem ręką.
Sam szybko poszedłem umyć ręce. Po chwili byłem gotowy. Stanąłem przy noszach i znieruchomiałem. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nie wiem czy oddychałem, czy potrafiłem oddychać patrząc w tą twarz. Świat się zatrzymał a ja razem z nim. Spoglądałem prosto w jej zamknięte oczy, zastanawiając się czy wyobraźnia nie płata mi figla. Ale nie, tych rysów, ust, podbródka nie mogłem zapomnieć. Pojawiały się zbyt często w moich myślach, wryły się w moją pamięć. Wyglądała jakby była pogrążona w głębokim śnie. Taka krucha, bezbronna niczym dziecko.
- Bella… - szepnąłem do siebie. Ból, który zrodził się w mojej klatce piersiowej promieniował, ogarniając wszystkie komórki.
- Znasz ją? – Spytała pielęgniarka, która stała tuż obok.
Skinąłem tylko głową. Czy ją znam? Ja ją kocham od niepamiętnych czasów. Pech chciał, że znalazła się tutaj, na moim stole. Najgorszy koszmar, jaki mogło mi sprawić życie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Pon 13:52, 23 Mar 2009, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bells
PostWysłany: Czw 21:54, 05 Mar 2009 
Administrator


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2493
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5


Ooo Very Happy Świetne - pomysł mi się bardzo podoba - a ostatnia część tego odcinka już szczególnie. Hmm... czyli, że to od Edwarda będzie zależało życie Belli, jego ukochanej - nie ma co, chłopak będzie miał stresa Very Happy Very Happy Miejmy nadzieję, że się wcześniej przykładał do zaowdu i wszystko będzie ok
Czekam na kolejny rozdzialik - kiedy można się go spodziewać? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelie
PostWysłany: Czw 21:58, 05 Mar 2009 
Wyjątkowa istota


Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


No moje drogie podejrzewam, że jutro wrzucę Smile) To opowiadanko będzie składało się z małej ilości rozdziałów, więc od razu to mówie Smile)

Bells - jesteś bliska prawdy, stresa będzie miał napewno xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gumoll
PostWysłany: Czw 22:01, 05 Mar 2009 
Człowiek


Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań city


ohh:DVery Happy miło czytać coś zupełnie innego:D widzę, że tym razem nie będziemy mieli wapmirów, i dobrze:) Choć raz poczytam sobie o Edziu, któr jest człowiekiem:P Mówiłam Ci, że uwielbiam twój styl pisania? Czekam na następne:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampir
PostWysłany: Pią 14:32, 06 Mar 2009 
Wampir z Denalii


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 712
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piękna polska wieś na Mazowszu;)


Zapowiada się naprawdę interesującą. Biedny Edward będzie operował ukochaną. Stres ogromny
Masz fajny styl pisania, a twoje ff już zdążyło mnie wciągnąć, choć to dopiero prolog. Szkoda, że będzie mało rozdziałów. Lubię ff, gdzie wszyscy są ludźmi, więc chętnie przeczytam resztę
Weny Życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patepetka
PostWysłany: Pią 17:16, 06 Mar 2009 
Wampir


Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin


Pewnie będzie się bardzo denerwował, operując Bellę. Mam przynajmniej nadzieję, że nie zawiedzie. Aż mnie ciarki po plecach przeszły, gdy czytałam początek, Edward tak wzruszająco wspomina Bellę. Jestem strasznie ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelie
PostWysłany: Pią 17:40, 06 Mar 2009 
Wyjątkowa istota


Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Wrzucam wam kawałek. Nie ma mojej bety, więc jeszcze nie zbetowane Wink) Później poprawię błędy Smile



Rozdział I

Ból


Skończyłem. Miałem ogromną nadzieję, że ulżyłem jej w bólu. Jako lekarz wiedziałem, że sprawa jest skazana na porażkę. Jej organizm poddał się chorobie, nie walczył z nią, wręcz przeciwnie, pozwalał na opanowanie kolejnych komórek.
Jej ponowne pojawienie się w moim życiu, wywołało gwałtowną burzę w moim sercu. Myśli, uczucia, wszystko podporządkowało się jednemu – Belli.
Nie mogłem się skupić na pracy. Cały czas analizowałem jej przypadek. Szukałem rozwiązania, metody, czegokolwiek, co mogłoby mi pomóc w odnalezieniu wyjścia z tej sytuacji. Wiedza książkowa i praktyczna, jaką posiadałem, zdawała się nic nie znaczyć. Nie była w stanie dać mi odpowiedzi, nakierować na jakiś punkt zaczepny. Czułem się bezsilny.
Uczucie to było wszędzie. Gdzie nie spojrzałem czułem na sobie wzrok innych.
Chyba każdy w szpitalu już wiedział, że wczoraj przywieziono tu kogoś, kto wiele dla mnie znaczy. Ukradkowe spojrzenia, ciche rozmowy urywane, gdy pojawiałem się w pobliżu zakłócały mój spokój. Zacząłem się nad tym zastanawiać, kiedy czyjaś dłoń spoczęła na moich ramionach.
- Wiem o wszystkim. – Tom, przyjaciel, który wiedział o mnie wszystko. Był mi teraz potrzebny. – Jak mogę ci pomóc? Jest coś, co można zrobić?
Każde pytanie zadawało mi fizyczny ból. Czy mogę coś zrobić? A jeśli mogę, co to do cholery jest? Powinienem to wiedzieć. Powinienem znać każde możliwe opcje. Powinienem wiedzieć, jak jej pomóc. A nie wiedziałem.
- Nie. Nie wiem. Może. – Plątałem się w swoich domniemaniach. – Sam nie wiem Tom. Nigdy nie byłem na takiej pozycji. Zawsze wiedziałem a teraz… Teraz jedna wielka pustka. – Szepnąłem cicho opierając się o ścianę.
Serce ściskało mi się na myśl o niej, leżącej tuż obok. Nadal nie odzyskała przytomności. Czy w ogóle ją odzyska?
Czy będę mógł usłyszeć jej słodki głos? Przekonywałem siebie, że tak, że wszystko jest możliwe, a ona mi to udowodni. Pokaże mi cud. Tak jak kiedyś obiecywała.


Dwójka młodych ludzi siedziała przy ognisku, przytulając się do siebie. Jedno, co chwila szeptało drugiemu coś na ucho, wybuchając przy tym śmiechem. Wyglądali na szczęśliwych, zakochanych – jak dwie połówki jednej pomarańczy.
Chłopak spojrzał głęboko w oczy swojej lubej.
- Czy ty mnie kochasz? – Spytał cicho przesuwając ustami po płatku jej ucha.
Zachichotała i przyciągnęła jego twarz do siebie.
- A czy ja wyglądam na idiotkę? – Złożyła delikatny pocałunek na jego wargach. - Jestem nią, bo kocham cię jak idiotka. Nieprzerwanie, nieprzytomnie, zabójczo. – Każde słowo oddzielone było subtelnym cmoknięciem w nos, czoło, policzek.
Chłopak uśmiechnął się i mocniej przytulił ją do siebie.
- Bo jesteś dla mnie cudem… Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. – Dłonią gładził jej zimną skórę na rękach.
- Cudem? Skarbie, kiedyś pokażę ci cud. I na pewno nie jest podobny do mnie. – Odwróciła się do niego przodem. – Bardziej do ciebie… - szepnęła czule wtulając się w jego tors.



Otrząsnąłem się ze wspomnień. Sprawiały tylko, że boleśniej było mi znosić to, co jest teraz.
- Jeśli chcesz, idź do niej. Ja popilnuję wszystkiego. – Oświadczył Tom, przybierając zdecydowaną minę. - To jest ci potrzebne. Idź.
Kiwnąłem mu głową i podziękowałem cicho. Skierowałem się do sali piętnaście. Nogi miałem jak z waty, serce biło nieprzyzwoicie mocno, dłonie pociły się. Zachowywałem się jak uczniak, który czeka na pierwszy pocałunek.
Nie przeszkadzało mi to. W jej towarzystwie zawsze czułem mnóstwo emocji naraz. Począwszy od euforii, przez pożądanie, skończywszy na obezwładniającej miłości.
Tak, kochałem ją jak nikogo innego na świecie. Od zawsze na zawsze. Nieprzerwanie, bez nadziei, bez wiary.
Była moją utopią, krainą, do której nigdy nie będę miał wstępu. Ostoją, która trzyma mnie przy życiu.
Od wczoraj, wszystko, co było, minęło i miało nie powrócić, stało się teraźniejszością. Chciałem zadać jej tyle pytań, dowiedzieć się, dlaczego tak postąpiła. Dlaczego?
Delikatnie uchyliłem drzwi. Leżała pogrążona w głębokim śnie. Jej blada twarz była oświetlona przez promienie słońca pochodzące z okna.
Uśmiechnąłem się smutno, przysiadając przy niej. Wziąłem do ręki jej dłoń i przesuwałem palcami po jej zimnej skórze.
Wyglądała niczym porcelanowa lalka, każde dotknięcie mogło sprawić, że się rozsypie.
Wmawiałem sobie, że będzie wiele okazji do rozmów, wspomnień.
Jeszcze będziemy się z tego śmiać, myślałem, spoglądając na jej delikatne rysy twarzy.


- Komedia romantyczna! Koniec kropka – oświadczyła twardo wyginając usta w uśmiechu. – Nie masz wyjścia. Kobiecie się ustępuję – kontynuowała.
Spojrzał na nią z udawaną powagą i machnął ręką.
- Dobra, niech będzie. Ale proszę, żaden płaczek, nie wytrzymam tego. – Oznajmił teatralnie wzdychając.
Roześmiała się na cały głos i dała mu kuksańca w bok.
- Będziesz oglądać i płakać. Okaż trochę uczuć! – Oburzyła się i wbiegła do kina.
Obejrzała dokładnie listę wyświetlanych filmów.
- Szkoła uczuć! Jak nic, to jest to kochanie. Proszę. – Złapała go za ręce i poprowadziła w stronę kasy.
- Będziesz płakać? – Spytał się cicho nachylając się nad nią.
- Zdecydowanie tak.
- To dobrze, że mam zapas chusteczek. – Wyszczerzył zęby i pocałował ją w czoło.



Teraz to mi zbierało się na płacz. Teraz to ja rozpaczałem nad naszym losem. Byliśmy jak ta dwójka zakochanych z filmu. Zagubieni w rzeczywistości, pozbawieni marzeń i złudzeń. Jedyna różnica, jaka była między nami – oni mieli więcej czasu dla siebie. Oswoili się z myślą końca. Wiedzieli, że to nastąpi.
Ja nie. Zostałem wyrzucony na dno, z którego podnieść mnie mogła tylko ona.
Puściłem jej dłoń, nakryłem ją po szyję i złożyłem delikatny pocałunek na policzku.
- Jesteś bezpieczna… - szepnąłem w ciszę.



***


- Obiecujesz, że będziesz ze mną do końca świata? – wsparła się na palcach, by sięgać mu do twarzy.
Złapał ją wpół i razem z nią usiadł na trawie.
- Kiedykolwiek w to wątpiłaś? – spytał odgarniając kosmyk jej ciemnych włosów. Spoglądał na nią próbując w tym jednym spojrzeniu zawrzeć całą swoją miłość.
- Nigdy. – dotknęła jego mocno zarysowanej szczęki. – Jesteś mój Edwardzie Cullen. – wyszeptała całując go mocno w usta.
Zaśmiał się chrapliwie, błądząc dłońmi po jej nagich plecach.
- Tylko twój… - wplótł palce w jej włosy i przyciągnął jej usta do swoich.
Odwzajemniła pocałunek powoli ściągając jego koszulkę.
- Tylko mój… - zdołała wyszeptać zanurzając się w głębinach jego oczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patepetka
PostWysłany: Pią 17:49, 06 Mar 2009 
Wampir


Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin


Jak ja bym chciała, żeby ktoś tak o mnie myślał i tak bardzo mnie kochał. Wzruszyłam się, czytając ten rozdział. Ich wspomnienia... Ciekawa jestem tylko, czy Bella też tak myślała o Edwardzie. Pewnie tak...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampir
PostWysłany: Pią 18:44, 06 Mar 2009 
Wampir z Denalii


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 712
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piękna polska wieś na Mazowszu;)


Smutny ten rozdział, a skoro mówisz, że planujesz mało rozdziałów to albo ją szybko wyleczysz i będzie happy end, albo z nią skończysz i będzie smutny Edzio.
Mam nadzieję, że ten pierwszy scenariusz okaże się tym prawidłowym. Pasuje mi jeszcze miłość, gdy ona powoli umiera, ale to na tyle powoli, żeby zdążyli się sobą nacieszyć.
Wspominałam już, że masz świetny styl pisania? Jeśli tak to powiem to jeszcze raz - świetnie piszesz
Ogromnej weny Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maxim6
PostWysłany: Sob 15:54, 07 Mar 2009 
Nowonarodzony


Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dąbrowa Górnicza.


Smutny rozdzial,ale bardzo fajny. Kurczę uwielbiam twój styl pisania.! Obysmy nie musiały długo czekać na kolejny rozdział Wink Weny życzę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelie
PostWysłany: Sob 18:40, 07 Mar 2009 
Wyjątkowa istota


Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Rozdział II

Przebudzenie

B:

Całe ciało miałam jak z waty. Nie czułam nic, prócz błogiego odrętwienia. W końcu. Ból rozsadzający czaszkę minął, zapewne za sprawą Edwarda. Nie miałam pojęcia jak spojrzę mu w oczy po tym wszystkim, co zrobiłam. Wspomnienia tamtej nocy prześladowały mnie, nie dając spokoju, ani wytchnienia. Skazałam naszą miłość na zagładę, choć równie dobrze mogłam pozwolić jej nadal kwitnąć. Z perspektywy czasu uważam, że wybrałam najlepsze wyjście. Dzięki temu Edward rozwinął skrzydła, stał się szanowanym chirurgiem. Z drugiej zaś strony, czy był szczęśliwy?
Z tego co wiedziałam, był sam. Nie wiem, czy to za sprawą mnie, czy po prostu tak poświęcił się pracy, ale żadna kobieta nie zainteresowała go na tyle, by chciał się z nią związać
Nie miałam nadziei na wybaczenie. Sama bym sobie nie wybaczyła.
Przez okno wdzierały się promienie słońca. Jak to dobrze- upajać się pięknem, nie myśląc o końcu, który niedługo nadejdzie. Uśmiechnęłam się za słabo i spojrzałam za okno. Spróbowałam podnieść się trochę i ułożyć wygodniej.
Gdy leżałam już tak, jak chciałam, do pokoju wpadł Nathaniel. Posłałam mu smutne spojrzenie.
- Jak się czujesz? – spytał, siadając przy mnie. Złapałam go za rękę i uścisnęłam.
- W miarę dobrze. Jak na umarlaka. – Próbowałam żartować.
- Przestań. To nie jest zabawne – zrugał mnie, rozglądając się po pokoju. – Widziałaś go?
Zamarłam.
- Jeszcze nie… Boję się tego spotkania, Nath – szepnęłam cicho, spoglądając w twarz najlepszego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek posiadałam.
To on pomógł mi dojść do siebie po rozstaniu z Edwardem. To on pocieszał mnie i wspierał w chorobie.
- Nie masz czego. Wiem, że to będzie bolesne i trudne, ale sama zadecydowałaś, że musi się wszystkiego dowiedzieć.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Nie zmienia to jednak faktu, że jest mi ciężko.
Pogłaskał mnie po włosach i delikatnie pocałował w czoło.
- Będę tu cały czas. A teraz odpoczywaj. – Po chwili zniknął za drzwiami, a ja odpłynęłam w błogi sen.

***

- Naprawdę nie potrafisz tego pokroić? – spytała ze zdziwieniem, wpatrując się w paprykę i stojącego obok niej Edwarda.
Zaśmiał się cicho.
- Cóż, musisz mnie nauczyć – odparł, przekazując jej nóż.
Westchnęła głośno.
- Najpierw wycinasz środek – omawiała, demonstrując. – Następnie kroisz to w paseczki. Na końcu te paseczki tniesz w kostkę. – Wrzuciła pociętą paprykę do miski. – Trudne?
- Po dłuższym zastanowieniu muszę stwierdzić, że już to kiedyś robiłem. – powiedział uśmiechając się szeroko.
- Ty… - Żachnęła Się.– Nigdy więcej nie będę z tobą gotować – oświadczyła, wychodząc z kuchni.
Dobiegł do niej, gdy była na korytarzu.
- Skarbie, więcej humoru – złapał jej twarz w dłonie i pocałował ją mocno. – A teraz chodź. Trzeba to szybko dokończyć, bo Carlisle z Esme niedługo będą.
Wziął ją za dłonie i z powrotem wprowadził do kuchni.


***

E:

- Słyszałem, że twoja przyjaciółka odzyskała przytomność. – Byliśmy na stołówce, wśród tłumu ludzi, jednak zaczęło mi się wydawać, że zostałem sam, z mocno bijącym sercem, które wyrywało się na wolność.
Spojrzałem na niego, opuszczając ręce wzdłuż tułowia.
- Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz? – spytałem cicho, odsuwając talerz. Ochota na jedzenie przeszła mi w oka mgnieniu. Jedyne, co się teraz liczyło, to Bella. Obudziła się,. Sama w pustym, szpitalnym pokoju. Sama!
- Stary, dowiedziałem się tego przed chwilą. Ten przyjaciel, co z nią przyjechał, prosił pielęgniarkę, aby do niej zaglądała, bo odzyskała przytomność… - Ale już go nie słuchałem. Zdążyłem tylko kiwnąć głową, zanim zostawiłem stołówkę za sobą.
Chciałem ją zobaczyć. Pragnąłem tego chyba bardziej, niż rozmowy. Jedno spojrzenie na jej twarz sprawiało, że odzyskiwałem chęć życia.
To, że znalazła się w szpitalu, było chorym żartem losu. Nie powinno jej tu być. Jej przyszłość miała mieć kolor szczęścia. Jedyne czym mogłaby się martwić w domu jak z marzeń, to oceny dzieci lub dylemat nad obiadem. A nie śmierć!
Wydawało mi się, że to nie prawda, tylko głupi sen, z którego niedługo się obudzę. Życie jednak sprawiło mi więcej trudności, niż mógłbym się spodziewać.
Mijałem salę na której leżała Liza. Musiałem do niej wejść, wchłonąć trochę jej mądrości, optymizmu, aby móc spokojnie zobaczyć Belle po latach rozłąki.
Uchyliłem drzwi i zauważyłem, że Liza nie śpi, tylko patrzy w lekko uchylone okno. Odwróciła twarz w moją stronę i posłała mi uśmiech.
- Doktorze, jak miło, że zaglądasz – powiedziała, siadając na łóżku.
- Jesteś moją ulubioną pacjentką. Jak się dzisiaj czujemy?
Liza zaśmiała się cicho i przywołała mnie, ręką wskazując miejsce obok siebie.
- Jak zawsze znakomicie. –Przyjrzała mi się uważnie. – Ale ciebie coś dręczy.
Czytała mi w myślach. Odgadywała moje nastroje za każdym razem, gdy się zmieniały.
- Stara historia, którą muszę rozwiązać– odparłem i złapałem ją za rękę. – Wypoczywaj Lizo, zajrzę do ciebie wieczorem.
- Będę czekać. – Gdy byłem przy drzwiach, zawołała mnie. – Bądź silny. Potrzebujesz jej tak samo, jak ona ciebie.
Jej słowa dźwięczały mi w uszach, gdy stałem przed drzwiami oddzielającymi mnie od Belli.

***

Jej ciemne włosy rozwiewał wiatr. Kurczowo trzymała się jego ciała, aby nie spaść. Śmiała się głośno, jakby chciała przekrzyczeć naturę.
- Daleko jeszcze? – zawołała do Edwarda, bardziej, przybliżając się do jego pleców.
- Kawałek! – krzyknął w jej stronę, skręcając w polną dróżkę.
Po chwili znaleźli się przed ogromnym dębem. Słońce prażyło, oświetlając zakątek, który Belli wydał się najpiękniejszym miejscem na świecie.
Edward zostawił motor i podszedł do niej od tyłu.
- I jak? – zapytał, całując ją w szyję.
- Tu jest przecudnie. – szepnęła spoglądając na ogromne drzewo.
- Skąd wiedziałeś o tym miejscu?
Zaśmiał się cicho, opierając plecy o dąb.
- Dobra wróżka szepnęła mi parę słów.
Uderzyła go delikatnie w pierś.
- Mógłbyś być czasami poważny – powiedziała kładąc się na trawie. Przywołała go do siebie.
Ułożył się tuż obok, podkładając swoją rękę pod jej głowę. Wtuliła się w niego.
- Czy już zawsze tak będzie?
Pogłaskał ją po włosach.
- Chciałbym skarbie. Ale nie wiem.
- Musimy więc sprawić, aby było. – Zaśmiała się A teraz koniec gadania. – I zamknęła jego usta pocałunkiem.

***

B:

Czułam, że już zaraz tu wejdzie. Zobaczę go pierwszy raz po tylu latach. Chciałam wyglądać pięknie, tak jak kiedyś, jednak było to niemożliwe. Choroba wymęczyła mój organizm, a ciało straciło swoje walory. Byłam nijaka.
Dla niego chciałam być kimś. W myślach już słyszałam jego głęboki głos, czułam na sobie jego spojrzenie. Marzyłam, aby drzwi się otworzyły, a on stał w nich i uśmiechał się promiennie.
Przymknęłam oczy. Odliczałam sekundy. Cztery, trzy, dwa, jeden…
Nie musiałam tego widzieć, ale wiedziałam, że wszedł do pokoju. Zawsze wyczuwałam jego obecność.
Uśmiechnęłam się lekko, przygotowując się do tego spotkania.
- Cześć – powiedziałam cicho, otwierając oczy.
Nie zmienił się. Nadal był przystojny, pewny siebie i cudowny. Podświadomie wiedziałam, że tak będzie, że jak tylko go ujrzę, to wrócą wszystkie wspomnienia, a każda chwila z nim spędzona powtórnie nawiedzi moje myśli.
- Jak się czujesz? – spytał rzeczowo. Zachowywał się jak lekarz, trzymał dystans. Nie miałam mu tego za złe, wręcz przeciwnie. Byłam mu w pewnym sensie za to wdzięczna. Sama nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, co mam mu powiedzieć.
- Dobrze, dziękuję, że pytasz. – Zwróciłam twarz w stronę okna. – Usiądziesz?
Zastanawiał się chwilę, ale przysunął krzesło do mojego łóżka.
Edwardzie, wybaczysz mi?, pomyślałam. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
- Co u ciebie? Jak sobie radziłeś po naszym… - nie mogłam tego wymówić.
- Rozstaniu? – dopowiedział za mnie. – Nie narzekam. Jak widać – dodał, cicho krzyżując dłonie.
Moje ciało krzyczało, błagało o zrozumienie. Nie uśmiechał się. Gdzie podział się mój wesoły Edward?
- Wiem, że chcesz poznać odpowiedzi na wiele pytań. Udzielę ci ich, tylko powiedz… – Nie dokończyłam.
Znikąd pojawił się obezwładniający ból w czaszce. Obraz przed moimi oczami zaczął się rozmywać, Edward zniknął.
Zaczęłam krzyczeć. Nie wiedziałam co się dzieję, czułam tylko, że osuwam się w ciemność, w której go nie ma. Znowu byłam sama.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patepetka
PostWysłany: Sob 18:51, 07 Mar 2009 
Wampir


Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin


Znowu urawałaś w naciekawszym momencie. Ty to chyba kochasz. A miałam już nadzieję, że dowiem się, dlaczego Bella zerwała z Edwardem. Cóż, będę musiała jeszcze poczekać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maxim6
PostWysłany: Sob 20:45, 07 Mar 2009 
Nowonarodzony


Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dąbrowa Górnicza.


Mnie sie wydaje,że mogła się z nim rozstac, dlatego, że dowiedziała się, że jest chora i nie chciała go ranic.? ;d zgadłam .? Smile Mimo wszystko świetne opowiadanie ;D Czekam na dalsze częsci Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampir
PostWysłany: Sob 20:51, 07 Mar 2009 
Wampir z Denalii


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 712
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piękna polska wieś na Mazowszu;)


A ja sądzę, że to było coś innego niż teza maxim
Ta końcówka? Ona zemdlała, czy może w śpiączkę zapadła albo wspomnienia ją przytłoczyły? Wiem, że na pewno mnie zaskoczysz
Świetnie piszesz, okropnie mi się to ff podoba(lodowa księżniczka też, a tego ostatniego nie czytałam)
Weny Życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czaja1113
PostWysłany: Nie 2:00, 08 Mar 2009 
Wampir z Denalii


Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 694
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


A ja chce jeszcze!!! MAsz straszna tendencje do przerywania w najciekawszym momencie, chociaż po głębszym zastanowieniu nie ma w twoich ff nieciekawych momentów ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelie
PostWysłany: Nie 18:44, 08 Mar 2009 
Wyjątkowa istota


Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Z serdecznymi życzeniami na Dzień Kobiet Wink)

Rozdział III

Wspomnienia


E:

To było ponad moje siły. Całą sobą przypominała mi o nas, o tym, co było między nami, co z taką łatwością zniszczyła. Nie mogłem spokojnie usiąść i patrzeć na jej twarz, jak gdyby nic się nie wydarzyło.
Ze wszystkich sił starałem się trzymać dystans, pokazać jej, że jestem innym człowiekiem. Ja też mam uczucia.
Jej smutny wzrok przesuwał się po moim ciele, wywołując dziwne zawroty głowy.
Proszę, przestań -pomyślałem.
Mówiła do mnie, chciała się wytłumaczyć. Czy miałem jednak tyle samozaparcia, by tego wysłuchać? Czy to mi w czymś pomoże?
Mózg błagał o rozsądek, serce zaś wyrywało się do niej. Jak bardzo pragnąłem spokojnie, bez tremy i żalu przytulić ją do siebie, szeptać czułe słowa i zapewnić, że wszystko będzie dobrze!
Nie mogłem.
- Rozstaniu? – Dopowiedziałem za nią. Dziwiłem się, że nie mogła wykrztusić słowa, które przekreśliło naszą przyszłość. – Nie narzekam. Jak widać – skrzyżowałem dłonie.
Przebywanie tak blisko Belli było największą torturą.
Mówiła coś o odpowiedzi na moje pytania, jednak nie słuchałem tego. Nie byłem gotowy na konfrontacje. I nie wiem czy kiedykolwiek będę. Spojrzałem w jej oczy.
Delikatnie się uśmiechnęła. Jej głowa nagle opadła bezwładnie.
Szybko podszedłem do niej i sprawdziłem tętno. Słabe. Zatrzymanie akcji serca.
Nie!!! -Krzyczałem w myślach. -Nie możesz mi tego zrobić!


***

- Dalej myślisz o medycynie? – Spytała, przykrywając się kołdrą pod samą szyję. Byli w domku nad jeziorem, gdzie spędzali weekend. Z dala od wszystkich, sam na sam ze sobą i naturą.
- Raczej tak. Carlisle twierdzi, że się nadaję – odparł, pokrywając twarz pianką do golenia. – Ty za to jesteś strasznie zmienna. Nie nadążam. Najpierw była psychologia, później filozofia, a teraz?
Zastanowiła się chwilę.
- Cóż, ja jeszcze się nie określiłam – jej śmiech rozszedł się po pokoju. Wstała i narzuciła na siebie fioletowy szlafrok, po czym podeszła do niego.
Palcami przejechała po jego plecach. Delikatnie pocałowała go w kark.
- W końcu musisz to zrobić. – szepnął, kończąc golenie. – No, ale nie rozmawiajmy o przyszłości. – wziął ją na ręce i zaprowadził z powrotem do łóżka.
- Czemu nie? – oparła się na łokciach, spoglądając w jego oczy.
- Bo liczy się to, co jest teraz, skarbie –rozchylił poły szlafroku, zanurzając się w jej słodkim zapachu.



***


Musiałem się napić mocnej kawy. Horror, który przed chwilą przeżyłem, na pewno odciśnie piętno na mojej psychice. Wyglądała jakby zapadła w sen, ale z tego mogła się nie obudzić. Przez parę sekund myślałem, że jej nie odzyskam, że już nigdy na mnie nie spojrzy, nie uśmiechnie się. Ogarnął mnie strach, czułem jakby to moje serce zatrzymało się w miejscu, nie jej.
Na szczęście Bella teraz odpoczywa. Miałem czas na rozmyślanie. Zacząłem się zastanawiać co sprawiło, że ode mnie odeszła i znalazła się tutaj.
Mocny smak kawy przywrócił mi trzeźwość myślenia. Usiadłem za biurkiem, wpatrując się w jej zdjęcie. Dokładnie pamiętałem, kiedy było robione. Jej uśmiechnięta twarz prześladowała mnie za każdym razem, gdy tu przebywałem.
Westchnąłem głośno i wykręciłem numer telefonu.
- Słucham? – Głos po drugiej stronie był głęboki, smutny.
- Dobry wieczór. Nazywam się Edward Cullen, lekarz pana przyjaciółki. Nie mogę skontaktować się z jej poprzednim lekarzem, a pilnie potrzebuję historię jej choroby. Byłby pan w stanie to załatwić?
- Oczywiście – odparł po chwili ciszy. – Jutro ją przywiozę. Jak ona się czuję?
Jego troska zaniepokoiła mnie. Czyżby coś między nimi było?
Nawet jeśli, nie powinno mnie to interesować -zbeształem się w myślach.
- Mieliśmy pewne komplikacje, ale teraz odpoczywa. W takim razie zapraszam jutro do mojego gabinetu. O każdej porze. Dobranoc.
Zakończyłem, opierając się o fotel.
Bello, gdzie się podzialiśmy?

***

- Kochanie, pada! Jak mam ci pozować? – Krzyknęła, zakładając kaptur na głowę.
Z nieba lał siarczysty deszcz. Po chwili obydwoje byli przemoczenie do suchej nitki. Jej luźny, różowy sweter przylegał do ciała.
- Po prostu się uśmiechaj – odparł, pstrykając jej zdjęcia. – Rób to, co uważasz za słuszne.
Czekał. Nakrył głowę kurtką, by aparat nie zmókł.
- No dobra – zastanowiła się chwilę. Włosy oblepiły jej twarz.
Uśmiechnęła się uwodzicielsko i podniosła ręce w górę, jakby składała hołd niebu. Błysnął flesz.
Zmieniła pozycję i wplotła palce we włosy.
- Może być, panie fotografie? – spytała, śmiejąc się.
- Idealnie. – schował aparat do plecaka i rzucił się w jej stronę.


***

B:

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Wszystko wokół wirowało. Nie wiedziałam, co się dzieję. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu Edwarda. Nie było go. Opadłam na łóżko, pragnąc ukojenia. W tej chwili marzyłam jedynie o uldze, która nie chciała przyjść. Nacisnęłam przycisk, leżący na łóżku. Wiedziałam, że zaraz zjawi się tu pielęgniarka.
Chciałam jednak widzieć Edwarda. Czułam, że zostało mi mało czasu, a tyle trzeba było wyjaśnić. Muszę zdążyć. Muszę mu wytłumaczyć wszystko. Zasługuje na prawdę, choćby była trudna do zniesienia.
Edward – samo jego imię sprawiało, że wszystko, co czarne, zmieniało się w jasność. Był moim światłem w tunelu, opoką. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć, sprawić, że zapominałam o problemach.
- Witamy z powrotem – powiedziała z uśmiechem pielęgniarką. Podeszła do mnie i sprawdziła tętno.
- Czy mogłaby pani zawołać doktora Cullena? – Zdołałam wyszeptać. Nie miałam siły, mówienie sprawiało mi trudność.
- Zobaczę, co da się zrobić. Proszę wypoczywać – odparła na odchodnym.
Dla ciebie wszystko Edwardzie, dla ciebie.

Lecz po chwili wysycha już łza. Szepczą wargi:
Przecież on kocha, przecież nawet w tym momencie
Sięga jego myśl ku mnie, jak moja ku niemu...

O, usłysz szept daleki tej miłosnej skargi!
Ty wiesz: moje największe i jedyne szczęście
To twa przychylność dla mnie. Daj znak sercu! Przemów... *


***

- Przeczytaj – nakazała, wpatrując się w niego intensywnie.
Otworzył książkę.
- Oko lewe mojej ukochanej wtóra bramo mojej miłości
Jak tamto skromne i miłością tak ciężkie jak ono
O bramo wiodąca do serca mój wizerunek i mój śmiech co błyszczy
Jak gwiazda podobny do oczu twoich które kocham
Podwójna bramo spojrzenia kocham ciebie
**– skończył i przewrócił się na plecy – Lubię go. Choć nie każda poezja mi leży.
Zaśmiała się i położyła dłoń na jego torsie.
- Lubię, gdy mi czytasz. Masz taki zmysłowy głos – zamruczała, pokrywając jego skórę delikatnymi pocałunkami.
- Przy tobie człowiek nie może się skupić – zaśmiał się gardłowo i wciągnął ją na siebie.



*Apollinarie Guillaume – Dziewięć bram twego ciała
**Johann Wolfgang Goethe – Kochająca pisze


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Nie 21:12, 08 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampir
PostWysłany: Nie 18:54, 08 Mar 2009 
Wampir z Denalii


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 712
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piękna polska wieś na Mazowszu;)


Świetne
Ty mnie tak nie strasz, już myślałam, że będę czytała o załamanym Edwardzie po śmierci Belli, ale uratowałaś ją. Na szczęście
Podoba mi się pomysł na ten ff i w ogóle twój styl, bo naprawdę dobrze piszesz
Weny Życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patepetka
PostWysłany: Nie 19:08, 08 Mar 2009 
Wampir


Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin


W Twoim opowiadaniu najbardziej podoba mi się podoba mi się to przeplatanie teraźniejszości i przeszłości. Sprawiasz, że czlowiek w jednej chwili jest smutny, gdy czyta o rozstaniu Belli i Edwarda, a za chwilę jest uśmiechnięty, gdy czyta ich wspomnienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czaja1113
PostWysłany: Nie 20:12, 08 Mar 2009 
Wampir z Denalii


Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 694
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Tak !!! Zgadzam sie z Peterpetką Very Happy To przeplatanie jest cudowne!!! Dziękuje bo to najlepszy prezent na Dzień Kobiet jaki dostałam Smile A jescze jedno co znaczyły te * przy wierszu? Bo nie znalazłam odnośników xD (pewnie ślepa jestem)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patepetka
PostWysłany: Pon 17:20, 09 Mar 2009 
Wampir


Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konin


No, a ja myślałam, że to kolejna część. Szkoda, czekam z niecierpliwością.
A tak przy okazji chciałam zwrócić uwagę, że mój nick to Patepetka, a nie Paterpetka, jak ktoś tu napisali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 3
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Forum www.forks.fora.pl Strona Główna  ~  Twilight Fanfiction / Biblioteka opowiadań

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach