Forum www.forks.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<   Twilight Fanfiction / Biblioteka opowiadań   ~   [Z] Jak Esme dostała swoją wyspę?
Bells
PostWysłany: Pon 16:19, 24 Lis 2008 
Administrator


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2493
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5


Tłumaczenie by: syntia
Dostałam pozwolenie na zamieszczenie tekstu na forum od autorki tłumaczenia.

Rozdział I
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]

Padało bez przerwy od czterech dni. Mój ogród zamieniał się w mały staw, a ten z kolei wyglądał bardziej na jezioro. Z westchnieniem skierowałam się w stronę domu. Gdybym mogła płakać, stan zniecierpliwienia z pewnością spowodowałby pojawienie się łez w moich oczach. Wiele bym dała za kilka dni pięknej pogody i łagodnego ciepła.

Wchodząc po schodkach, zostawiałam za sobą błotniste, mokre ślady. Zobaczyłam parę butów przed frontowymi drzwiami. Z początku wydawało mi się, że należą do Carlisle'a, ale pokrywające je warstwy świeżego błota czyniły niemal niemożliwym zidentyfikowanie właściciela. Miałam nadzieję, że reszta mojej przybranej rodziny wykazała się zdrowym rozsądkiem i zdjęła obuwie przed wejściem do domu.

Drzwi się zacięły, gdy próbowałam je otworzyć; odnotowałam sobie w pamięci, by później naoliwić zawiasy. Pochylając się na progiem i próbując zdjąć ubrudzone buty, usłyszałam wołanie Rosalie:

- Emse? – Nie czekając na potwierdzenie, kontynuowała: - Carlisle cię szukał. Jest w swoim gabinecie.

Zdjąwszy buty, weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Wkroczyłam do salonu i zobaczyłam moją córkę i jej męża rozciągniętych na dywanie, oglądających serial „Kukla, Fran i Ollie” w nowym telewizorze Admiral, który Edward przyniósł do domu kilka dni temu.

- Gdzie są wszyscy?

Bez odrywania wzroku od telewizora Emmett odpowiedział:

- Edward pojechał do miasta, by kupić kilka nowych płyt, które właśnie wyszły oraz zdobyć więcej papierów rachunkowych. – Podniósł wzrok i poruszył nieznacznie brwiami. – A Alice i Jasper wyszli na spacer. – Mrugnął i ponownie skoncentrował swoją uwagę na telewizorze.

Ze śmiechem pokręciłam głową i zaczęłam wchodzić po schodach. Idąc do sypialni, zawołałam kilka słów przywitania w stronę gabinetu mojego męża. Zaczęłam ściągać ciuchy, rzucając je na podłogę.

- Mojej żonie nie spodoba się ten bałagan.

- Twoja żona musi zmagać się z trzydziestoletnim kurzem, a ponadto jest cała pokryta farbą…

Nawet z naszą nadprzyrodzoną szybkością i zwinnością remontowanie domu, który stał niezamieszkany przez wiele lat, stanowiło uciążliwe i nieco kłopotliwe zajęcie. Niezależnie od tego, jak bardzo byłam ostrożna, zawsze kończyłam pracę pokryta brudem i różnymi emaliami.

Weszłam do łazienki i zobaczyłam, że kran jest całkowicie odkręcony, a pomieszczenie wypełnia gorąca para.

- Alice powiedziała, że niedługo wrócisz do domu i będziesz chciała się wykąpać.

Zanurzyłam się w wodzie i westchnęłam z zachwytu.

- Przypomnij mi, abym jej później podziękowała – szepnęłam, zamykając oczy, kiedy gorąca woda zetknęła się z moją lodowatą skórą.

Słyszałam, jak zbliża się do wanny i poczułam jego zimną rękę, odgarniającą włosy z mojego czoła.

- Tęskniłem za tobą – wyszeptał, zanim pochylił się, by mnie szybko pocałować. – Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś dzisiaj wyjść. Niewiele się z tobą widuję, odkąd mam nocne dyżury, a ty odnawiasz stary dom Collinsów.

Również za nim bardzo tęskniłam, więc z entuzjazmem czekałam na to, co zaplanował.

- Co masz dokładnie na myśli?

- W mieście grają „Stąd do wieczności”. Wiem, jak bardzo lubisz Sinatrę.

Uśmiechnęłam się z czułością.

- Daleko mu do ciebie, kochanie.

- Film zaczyna się o siódmej. Zdążysz się do tego czasu przygotować?

Kiwnęłam głową i zanurzyłam się cała w wodzie, aby umyć włosy. Gdy wróciłam do poprzedniej pozycji, zorientowałam się, że opuścił łazienkę.

- Miałam nadzieję, że umyjesz mi plecy!

Usłyszałam, jak się śmieje. Wydawało mi się, że schodził po schodach.

- Dam znać Rosalie i Emmettowi, że wychodzimy. Ach tak, prawie bym zapomniał… Alice zostawiła coś dla ciebie w torbie na łóżku. Powiedziała, że będzie ci to potrzebne.

Umyta, ubrana i z wysuszonymi włosami ruszyłam w kierunku drzwi sypialni, aby dołączyć do Carlisle'a na dole. Wychodząc z pokoju, zauważyłam małą, papierową torbę, leżącą na pościeli i przypomniałam sobie, co powiedział mi wcześniej mój mąż. Z ciekowością otworzyłam paczkę i znalazłam w niej czarny kostium kąpielowy. Wiedziałam, że nigdy nie należy zakładać się o cokolwiek z Alice, ale w żaden sposób nie mogłam zrozumieć, dlaczego będę potrzebować akurat tej części garderoby.


Rozdział II
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]

Nadal padał deszcz; marszcząc brwi, zastanawiałam się, czy powinnam już zacząć budowę Arki. Ciężkie krople wody spływały strumieniami z nieba niczym wodospad, rozlewający się na chodniku na zewnątrz. Carlisle rozważnie wziął z domu parasolkę; teraz zatrzymał się przy drzwiach, czekając na mnie. Nacisnął klamkę wolną ręką; minąwszy go, wyszłam z budynku, stawiając czoła nawałnicy.

Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, Carlisle puścił drzwi i owinął moją talię swoim ramieniem, chroniąc mnie przed deszczem. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową; szliśmy wzdłuż chodnika, próbując uniknąć dużych kałuż i strumieni wody, rozpryskiwanych przez mijające nas samochody.

- Nie wierzę, że zabili Sinatrę, Borgnine’a i Clifta! – zaśmiał się. – Rosalie mi nie powiedziała, że to taki… przygnębiający film - przerwał, bez wątpienia czekając na moją odpowiedź. Kiedy nadal nic nie mówiłam, wzmocnił swój uścisk i poczułam jego wargi na czubku mojej głowy. – Chociaż ta scena na plaży była świetna, prawda?

- Hm – odpowiedziałam bez entuzjazmu. Czułam, że mnie obserwuje, ale nie podniosłam wzroku, skupiając uwagę na naszych stopach poruszających się po mokrym chodniku.

Nagle zesztywniał i zatrzymał się niespodziewanie, przez co lekko się potknęłam. Chociaż prawdopodobnie bym nie upadła, złapał mnie zwinnie i wyprostował, trzymając ręce na moich ramionach przez krótką chwilę. Sapnęłam i popatrzyłam się na niego zaskoczona. Utkwił we mnie uważny wzrok, a następnie rozejrzał się szybko wokoło. Nie zwracając uwagi na przechodniów, złapał mnie delikatnie za ramię i pociągnął w stronę zadaszenia osłaniającego okno wystawowe sklepu, który przylegał do chodnika, z dala od świateł ulicznych i gapiów. Obserwowałam, jak składa parasolkę, lekko nią potrząsa, a następnie opiera ją o ceglaną ścianę. Jego ręce, teraz wolne, znalazły się na moich biodrach i przyciągnęły mnie do niego.

- Esme, byłaś strasznie cicha dzisiaj wieczorem. – Usłyszałam niepokój w jego głosie i zrobiło mi się wstyd, że mój parszywy nastój zrujnował naszą randkę. Tak wiele czasu minęło, odkąd mieliśmy okazję razem gdzieś wyjść. – Proszę, powiedz mi, co się stało? Co cię dręczy?

Wyjęłam ręce z kieszeni i położyłam je na ramionach mojego męża, strzepując z płaszcza kropelki deszczu. Próbując zyskać na czasie, chwyciłam jego szalik i odpowiednio go układając, włożyłam końce bawełnianego materiału pod ciepłe okrycie Carlisle’a.

- To głupie – odparłam z nerwowym śmiechem, nie znajdując w sobie odwagi, by na niego spojrzeć.

Przyciągnął mnie do siebie bliżej i zaczął delikatnie głaskać po plecach.

- To nie jest głupie, jeżeli w jakiś sposób cię martwi. Proszę, powiedz mi.

Westchnęłam i podniosłam oczy. Mimo powagi sytuacji nie mogłam powstrzymać uśmiechu, patrząc na jego piękną twarz.

- Nienawidzę tej pogody – wyszeptałam żałośnie. – Mam już dosyć tego deszczu. Parasolek i kałuż i błota – przerwałam, biorąc głęboki, ale zupełnie niepotrzebny oddech; próbowałam dobrać odpowiednie słowa. – Chcę stąd wyjechać. Chcę… Chcę pójść na plażę. Chcę leżeć na piasku i poczuć fale rozbijające się o moje ciało. Chcę słońca.

Szarpnęłam lekko za szalik, przybliżając jego twarz do mojej.

- Chcę być tam, gdzie jest ciepło i jasno, nie mokro i szaro. - Przerwałam, cicho łkając i opuszczając głowę, by oprzeć ją na klatce piersiowej Carlisle’a. Otoczyłam go ramionami i wtuliłam się w jego ciepłe ciało. – Wiem, że nie możemy. Że to po prostu niemożliwe. Ale nie mogę przestać chcieć.

- Spójrz na mnie, Esme - powiedział.

Najwyraźniej martwił się o mnie.

Zawstydzona swoim wybuchem nie posłuchałam go, więc poprosił ponownie. Niechętnie podniosłam głowę.

Pochylił się, by mnie pocałować, delikatnie pieszcząc moje usta swoimi. Stanęłam na palcach, by być bliżej niego, ale po krótkiej chwili odsunął się ode mnie i oparł swoje czoło o moje. Jego długie, jasne włosy łaskotały mnie w policzki.

- Czy będziesz szczęśliwa, jeżeli pojedziemy w jakieś ciepłe i słoneczne miejsce?

Chociaż usłyszałam pytanie, byłam zbyt zdekoncentrowana jego oczami, by odpowiedzieć. Spojrzenie Carlisle’a było tak czułe, że każdą część mojego ciała wypełniło obezwładniające ciepło. Był dla mnie słońcem; nagle wcześniejsze żale wydawały się bardzo nierozsądne i głupie.

- Esme, czy byłabyś szczęśliwa, gdybyśmy mogli pójść na plażę?

Zamrugałam. Nie potrzebowałam plaży, ale nie potrafiłam zaprzeczyć, że byłabym całkowicie i krańcowo podekscytowana, mogąc uciec od wiecznie padającego deszczu.

- Tak – odpowiedziałam. – Tak, to by mnie uszczęśliwiło.

Wtedy się uśmiechnął i dostrzegłam psotne migotanie w jego oczach.

- Więc zamierzam sprawić, że będziesz szalała z radości.



Rozdział III
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]

Nie dało się tego opisać słowami. To był raj, mój własny Eden.

Wokół nas rozbrzmiewały łagodne dźwięki śpiewu ptaków, szeleszczących palm i fal rozbijających się rytmicznie o brzeg. Nie istniało nic oprócz sypkiego piasku, wysokich drzew i czystej, przejrzystej, niesamowicie niebieskiej wody, uciekającej poza granice horyzontu. Wyspa pachniała piękniej niż najdroższe perfumy. Lekki wietrzyk niósł ze sobą mieszankę kwiatowych aromatów lilii i orchidei, a także inne słodkie zapachy, których nie mogłam rozpoznać. Słońce świeciło wprost na moją twarz, rozgrzewając ciało i duszę.

Zatopiłam palce w piasku, rozkoszując się miejscem, w którym się znalazłam. Nie mogłam powstrzymać nagłego impulsu silnych emocji i obezwładniającego szczęścia – rozpostarłam ręce i zaczęłam obracać się wokół własnej osi, marząc, aby ta chwila nigdy się nie skończyła.

Moje wirowanie niespodziewanie zostało przerwane, gdy ramiona Carlisle’a otoczyły mnie od tyłu i wtuliły w jego klatkę piersiową.

- Już dawno się tak nie śmiałaś – powiedział czule, podczas gdy jego usta delikatnie muskały moje ucho.

- Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem byłam tak bardzo szczęśliwa - jakbym przebywała w najwspanialszym śnie… całkowicie i krańcowo szczęśliwa. – Zaśmiałam się radośnie, gdy obrócił mnie twarzą do siebie. Przysunął się bliżej, wplatając swoje długie palce w moje włosy. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam go – długo, namiętnie, gruntownie.

Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, wyszeptał wprost w moje rozchylone usta:

- Gdybyś o to poprosiła, dałbym ci cały świat – przerwał, dotykając wargami mojego nosa i łagodnie się przy tym uśmiechając. - Zrobiłbym wszystko, by tylko zobaczyć, jak się uśmiechasz… Byś była tak szczęśliwa każdego dnia naszej wspólnej nieskończoności.

Wzmocniłam uścisk, wzruszona słowami Carlisle’a, jego miłością do mnie. Nieoczekiwanie poczułam się winna, jakbym na niego nie zasługiwała. Nie mogłam pozbyć się uczucia, że w jakiś sposób go zraniłam.

- Och, Carlisle – szepnęłam i nieznacznie zadrżałam. Widziałam, że jest zdezorientowany moją nagłą zmianą nastroju, więc następne słowa wypowiedziałam w pośpiechu: - Czuję się szczęśliwa, gdy jestem z tobą. Czasem mogło to wyglądać inaczej… Zdaję sobie sprawę, że ostatnio byłam kapryśna, ale musisz wiedzieć, że to dzięki tobie jestem szczęśliwa. Czynisz mnie najszczęśliwszą kobietą na ziemi, po prostu będąc przy mnie… ze mną.

Przycisnęłam swoje usta do jego warg, pragnąc mu pokazać, jak bardzo go kocham. Wtedy zrozumiałam, że byłam w błędzie – nie martwił mnie brak słońca, ale fakt, że spędzam mało czasu z Carlislem. To za nim tęskniłam, to jego ciągła nieobecność spowodowała nagły chaos w moim życiu. Sapnęłam ciężko, nareszcie prawidłowo interpretując swoje uczucia. Nie potrzebowałam plaż ani wysp. Chciałam tylko mojego męża.

Uśmiechnęłam się i przesunęłam palce w górę, wzdłuż szyi Carlisle’a; następnie wplotłam je w jego jasne włosy.

Powiedziałam mu. Powiedziałam mu o wszystkim, z czego właśnie zdałam sobie sprawę. Powiedziałam mu, jak bardzo potrzebuję jego obecności i jak bardzo za nim tęsknię, gdy go nie ma.

Pocałował mnie z pasją i niepohamowanym entuzjazmem, tak że ugięły się pode mną kolona. Kiedy się odsunął, jego oczy błyszczały, a wargi rozciągały się w szerokim uśmiechu.

- O czym myślisz?

Podniósł jedną brew, a kąciki jego ust powędrowały jeszcze bardziej w górę.

- Po prostu się zastanawiałem, jak cofnąć kupno wyspy…

- Nie zrobiłbyś tego! Nawet o tym nie myśl! – krzyknęłam, lekko uderzając go w ramię. – Może i nie potrzebuję wyspy, ale nie możesz jej zwrócić!

Zaśmiał się i posadził mnie na piasku, nie rozluźniając jednak uścisku.

- Och, Esme…

Wiedziałam, że żartował, że tak samo jak ja chciał zatrzymać wyspę, ale wolałam się upewnić.

- Musisz przyznać, że posiadanie prywatnej wyspy ma pewne korzyści.

Przejechałam nosem wzdłuż linii szyi Carlisle’a, lekko dmuchając swoim zimnym oddechem na jego gładką, bladą skórę.

- Zastanawiam się, co masz na myśli.

Z niemal nikczemnym uśmiechem pociągnęłam go za włosy, by ponownie złączyć nasze usta.

- Przypuszczam, że będę musiała ci to zademonstrować...

---------------

Dalsze rozdziały wkleję, kiedy ktoś zabierze się z czytanie tych tutaj Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bells dnia Wto 21:41, 23 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
love_twilight
PostWysłany: Pon 22:15, 24 Lis 2008 
Wilkołak


Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań


Przeczytałam!!
Super
Nie moge sie już doczekać dalszych częścixD
Ta zażyłość między Esme i Carlislem jest niesamowita,szczerze mówiąc nie tak ją sobie wyobrażałam.
Na pewno nie myślałam, ze może być podobna do tych jakie łączą Belle i Eda albo Alice i Jaspera. Przez cały czas nieświadomie wręcz traktowałam ich jakby po prostu byli rodzicami, kochali sie bo musieli, bo tak miało być, żadnej innej opcji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez love_twilight dnia Wto 21:40, 25 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malina
PostWysłany: Wto 18:00, 23 Gru 2008 
Team Edward


Dołączył: 09 Gru 2008
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z krzaczka.


Super!!!
Nigdy nie myślałam że tak wyglądają kontakty Carlisle i Esme.
Świetnie napisane...Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice
PostWysłany: Wto 13:15, 30 Gru 2008 
Team Edward


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 1796
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szprotawa


Świetnie napisane
W sumie to ja wiedziałam ze oni się a kochają.
Jednak w żadnej części sagi nie było to w jakiś sposób wyodrębnione.
Świetne Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bells
PostWysłany: Czw 15:55, 01 Sty 2009 
Administrator


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2493
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5


Rozdział 4
Moje zmysły były bardzo wyczulone na wszystkie bodźce zewnętrzne. Umysł wypełniał słodki zapach wyspy, a także odgłosy unoszących się nad plażą ptaków morskich i fal rozbijających się o brzeg. Nad tym wszystkim górowało niemal grzeszne uczucie jego skóry ocierającej się o moją. Tego dnia uciekłam od zalewanego strugami deszczu miasteczka, aby znaleźć się w najwspanialszym raju, odpowiadającemu moim wyobrażeniom o niebie. Inaczej niż poprzedniego dnia - kiedy to martwiłam się ubłoconymi dywanami i zatopionymi grządkami kwiatów - w tej chwili błogo oddawałam się przyjemnościom, zapominając o reszcie świata. Liczyło się tylko to miejsce, ta sytuacja. Chociaż nie – najważniejszy był on.

Gruntownie wykorzystaliśmy wszystkie zapewnione przez wyspę udogodnienia, wnikliwie i długo skupiając się na odtworzeniu szczegółów „sceny na plaży”, o której Carlisle wspominał niecałą dobę temu. Nigdy tego nie zapomnę, aż do końca mojej nieskończenie długiej egzystencji.

Po wszystkim, zaspokojeni i szczęśliwi, położyliśmy się na hamaku, który Carlisle znalazł na pokładzie łodzi i zawiesił między dwoma palmami. Podczas gdy jego palce bezwiednie biegły wzdłuż moich nagich pleców, pozwoliłam myślom wolno wędrować w najbardziej rozkosznych kierunkach – co chwilę przypominałam sobie cudowny czas spędzony na wyspie, rozważając go jako ucieczkę od szarej rzeczywistości.

Po naszej rozmowie na chodniku niedaleko kina Carlisle z pośpiechem zabrał mnie do domu. Nie zdążyliśmy przejść przez frontowe drzwi, kiedy pojawiła się Alice, wpychając nam do rąk dwie nieduże, ale pojemne walizki.

- Już was spakowałam, a bilety czekają na odbiór na lotnisku. Poprosiłam o pomoc Jaspera, więc odpowiednio przygotowana łódka stoi już prawdopodobnie na przystani. Ach, i kiedy będziecie w Rio, podajcie im moje nazwisko. Wtedy dadzą wam samochód, który wynajęliśmy – powiedziała z pośpiechem, niemal podskakując z podniecenia. – Esme, spakowałam nowy kostium kąpielowy, to nie tak, że go potrzebujesz, ale taki strój wydaje się odpowiedni… Z pewnością spodobają ci się ubrania, które wybrałam na tę podróż! Kupiłam je już w zeszłym tygodniu.

Parzyłam się na nią bezmyślnie, krańcowo zszokowana. Tymczasem Alice obróciła się w stronę Carlisle’a i kontynuowała:

- Edward zadzwonił do szpitala i powiedział im, że masz jakiś okropny przypadek grypy żołądkowej i że nie powinni spodziewać się ciebie w pracy przez co najmniej tydzień – oznajmiła, a następnie odwróciła się ponownie w moją stronę z szerokim uśmiechem na swojej małej twarzyczce. – Rosalie i Emmett dokończą malowanie ścian i położą podłogi w domu Collinsów. Tak więc… - przerwała i radośnie klasnęła rękami. – Nie musicie się śpieszyć z powrotem.

- Alice – wyszeptałam, całkowicie przytłoczona sympatią i wdzięcznością dla mojej najmłodszej córki. Oniemiała, mogłam się tylko pochylić i mocno ją uściskać.

Kiedy ją puściłam, zaśmiała się lekko, wyraźnie z siebie zadowolona.

- Z tego, co wiem, nie ma tam dzikich zwierząt, więc aby zaspokoić pragnienie i zapolować, będziecie musieli wrócić na kontynent. Zalecam pływanie. Nie powinno zająć dużo czasu i nie będzie przyciągało uwagi – przerwała i szybko przeniosła wzrok na Carlisle’a, po czym ponownie spojrzała na mnie. – Więc? Na co czekacie? – spytała. Ponownie klasnęła i lekko podskoczyła. – Idźcie już! Przecież nie chcecie spóźnić się na samolot! Sio! – upierała się, popychając nas w stronę schodów. Jej ręka raz po raz zwiększała nacisk na moich plecach, jakby chciała mnie zmusić do szybszych ruchów.

Wsiedliśmy do samochodu, obserwując stojącą na frontowych schodkach Alice. Machała do nas energicznie, niemal dygocząc z podekscytowania.

- Będziecie mieli piękną pogodę przez cały tydzień, więc się nie martwcie! Dobrej zabawy! Obiecuję, że po waszym powrocie dom nadal będzie tutaj stał, cały i nienaruszony!

Niespodziewany śmiech Carlisle’a wyrwał mnie z mojego snu na jawie. Podniosłam się nieznacznie na łokciach, ułożyłam ręce na jego klatce piersiowej, jedną dłoń pokrywając drugą, a następnie oparłam o nie podbródek. Spojrzałam na niego wyczekująco.

Czułam się tak, jakbyśmy byli aktorami odgrywającymi scenę Biblijną. Carlisle leżał na plecach pode mną, z ręką ułożoną swobodnie za głową. Jedna z jego nóg oplatała mnie na wysokości kolan, druga co chwilę dotykała piasku, gdy delikatnie kołysał hamakiem; rytm tego ruchu odpowiadał częstotliwości rozbijania się fal o brzeg, niknięcia białych pian w złocistym piasku plaży.

Carlisle ponownie się zaśmiał, a kąciki jego ust powędrowały do góry. Odwzajemniłam uśmiech.

- Co cię tak bawi? – zapytałam, podczas gdy moje palce ślizgały się po gładkiej skórze jego brzucha.

- Tak sobie myślałem, że… potrzebujemy większej wanny. – Podniosłam jedną brew, a on kontynuował: – Chociaż nie, basen byłby znacznie lepszy. Niepraktyczny, ale dałby nam dużo więcej miejsca… - Westchnął uradowany i zamknął oczy, jakby próbował sobie coś wyobrazić.

- Basen… - powtórzyłam, zastanawiając się, co miał na myśli.

Moje oczy nagle się poszerzyły, kiedy zrozumiałam, o co mu chodzi: dlaczego chciał wymienić wannę na większą, dlaczego rozważał zbudowanie basenu w ogródku. Sapnęłam na wspomnienie naszych wcześniejszych podwodnych zajęć.

- Carlisle! – wykrzyknęłam zaskoczona i wiedziałam, że gdybym mogła się rumienić, teraz moja twarz miałaby odcień głębokiej czerwieni.

Otworzył oczy i zamrugał. Uśmiechnął się jeszcze bardziej i odepchnął nogę od ziemi mocniej niż to robił zazwyczaj. Hamak zakołysał się gwałtownie, przez co musiałam przycisnąć się do Carlisle’a, aby uniknąć upadku.

Niespodziewanie grube, białe liny rozerwały się i spadliśmy na miękki piasek, zagubieni w plątaninie własnych rąk i nóg. Roześmiał się głośno, a ja po chwili, kiedy początkowe oszołomienie już minęło, dołączyłam do niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bells dnia Śro 13:39, 04 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampir
PostWysłany: Czw 11:43, 02 Kwi 2009 
Wampir z Denalii


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 712
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piękna polska wieś na Mazowszu;)


To jest świetne!
Żałuje, że nie zajrzałam tutaj wcześniej.
Autorka świetnie opisała uczucia bohaterki. Alice, jak zwykle była przyszykowana na wszystko, nawet na taki wyjazd.
Też chciałabym własną wyspę...marzenia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum www.forks.fora.pl Strona Główna  ~  Twilight Fanfiction / Biblioteka opowiadań

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach