Forum www.forks.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<   Twilight Fanfiction / Opowiadania   ~   [M] "Płomień"
Chłopaczyna xD
PostWysłany: Wto 0:04, 13 Lip 2010 
Chłopak


Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Ostatnio kolega zainspirował mnie do napisania czegoś.. Czegoś co jest.. Dziwne. xD
Pisałem "spod ręki" więc tekst może zawierać błędy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chłopaczyna xD
PostWysłany: Wto 0:05, 13 Lip 2010 
Chłopak


Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Rozdział 1



-Kocham cię.. - musnęła ustami mój policzek. -Ja ciebie też.. - nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie.
-Nie masz się czego bać. Spróbujmy.. - powiedziała, a ja zbliżyłem się jeszcze bardziej.. Zapomniałem o tym o czym nie mogłem zapomnieć.. Za nic. Słodki pocałunek, który zapamiętam do końca życia był pierwszą i zarazem ostatnią rzeczą za którą chciałbym zaryzykować wszystko..

Otworzyłem oczy. Sny nigdy nie dają mi spokoju, to moja słabość i Oni o tym wiedzą. To że gram neutralność nie znaczy że przestaną się mną interesować.
Zaczęło padać.. A krople deszczu niemal gotowały się na mojej skórze. - Cholera – zakląłem. - samokontrola nie jest moją najsilniejszą cechą. - nie wiem czemu okropnie mnie to rozbawiło. Przez emocje mój głód wzmógł się znacząco. Kiedy schodziłem z dachu wieżowca na klatce schodowej stała grupka nastolatków. Zwykłe młode ćpuny. Usłyszałem zachęcający szmer dochodzący z wnętrza ich ciał. Przejść obok i obejść się smakiem czy zrobić to czego tak naprawdę pragnę. Oni i tak nie mają życia. Przez chwilę nawet wydawało mi się że odzywa się do mnie moje sumienie, w którego istnienie tak wątpiłem..
-Siema. – przywitałem się. Przynajmniej będę miły..
Na końcu widziałem tylko ich twarze.. Nie wyrażały niczego, żadnych emocji, zastygły bez grymasu. Postarałem się. Cała czwórka nawet nie zdążyła zdać sobie sprawy z tego co się dzieje.
Nie można powiedzieć że ludzkie dusze mają jakiś smak. Myślałem że te będą nieco lepsze. No ale czego ja mogłem oczekiwać po duszy ćpuna.. Zadowalało mnie tylko to, że oni prędzej czy później i tak zeszliby z tego świata. A teraz przynajmniej nie trafią do któregoś z Tych kłócących się o właśnie takie dusze.
Była godzina 21:00. Nasycony wracałem do mieszkania. Jeśli można by to tak nazwać. A tym mieszkaniem były nim katakumby pod starym kościołem. Jak na nieszczęście.. Ale urządzone całkiem dobrze. Agregatory prądotwórcze pracowały.. Ale przyzwyczaiłem się do szumu. A do elektryczności przywykłem aż za bardzo. Może dlatego że żyję tu tylko 53 lata.
Kolejny dzień dobiegał końca... Położyłem się na łóżku i zasnąłem.


-Słonko, piasku się nie je!- jakaś starsza kobieta wrzeszczała na dziecko, które krzywiło się przez piasek który zgrzytał mu między zębami.
Będąc na plaży w południe wystawiałem się na działanie głodu ale nie odzwyczaiłem się jeszcze całkowicie od ludzkiego życia. Tyle ludzi.. Tak wiele dusz.. Nagle, jeden szmer jakby oddzielił się od innych i eksplodował w mojej głowie. Upadłem ale zdążyłem oprzeć się na jednym kolanie. Staruszka przechodząca obok spojrzała na mnie dziwnie. Tak, nie wyglądałem normalnie. Czułem jak moje wnętrze płonie. Nagle zapadł mrok. A przynajmniej tak mi się wydawało. Zorientowałem się że tak właśnie lokalizuję swoje ofiary. W moim umyśle wyglądało to tak jakbym stał w ciemnym pomieszczeniu a dusza której pożąda moje "Drugie Ja" świeci jak jakaś cholerna latarnia i tylko ona widoczna jest w tym "mroku".
Młoda dziewczyna.. Nie.. Ale szybko zapomniałem o tej myśli i zacząłem zbliżać się do przyszłej ofiary.
Usiadła obok swojej koleżanki jak mi się zdawało. Jedna wystarczy. Pomyślałem.
-Widziałaś młodego Jonesa?- zapytała podekscytowana swojej koleżanki.
-Nie. Który to?..-odpowiedziała wyraźnie niezbyt zainteresowana druga dziewczyna.
-Eh, nieważne. Wychodzimy dziś razem.- a więc to tak.. Przyciągnęła mnie jej dusza wypełniona jakimś zapewne krótkotrwałym uczuciem które wybucha tylko na pewien moment.
-A co z Jake'iem?- zapytała koleżanka.
-Już nic do niego nie czuję. Jest nudny i nie umie mnie zadowolić. Jest nieporadny..
-Dwa tygodnie temu mówiłaś kompletnie co innego. - odpowiedziała jej koleżanka.
-Phi! Myliłam się widocznie. Nikt nie jest idealny Jodie! No.. Może Patrick Jones jest.- Tak, oczywiście. Gdybym mógł to pewnie w tej chwili usłyszałbym jak jej dusza ćwierka jak mały słowik..
Nie mogłem czekać. Rozmowa stawała się coraz nudniejsza ale przynajmniej to załagodziło poczucie głodu.
Do dzieła. Pomyślałem. Szybkim krokiem przeszedłem obok dziewczyn.
-Sarah?.. Sarah?!- jej koleżanka już zdołała zauważyć. Odwróciłem się jeszcze. Dziewczyna leżała martwa. Posiniała znacząco, to efekt mojego pośpiechu.
-Sarah! Boże! Pomocy!- wrzeszczała wniebogłosy jej koleżanka. Przyjrzałem się jej.. Kasztanowe włosy, błękitne oczy. Jak mogłem nie przyjrzeć się jej wcześniej? Była śliczna. Podbiegłem do niej.
-Co się stało?- znakomicie udawałem. -Nie wiem. Nagle się przewróciła.Boże, jaka ona sina!- dziewczyna rozpłakała się.
-Odsuń się.. I zadzwoń po karetkę!- krzyknąłem. Co ja robię?.. Co ja robię? Sam nie rozumiałem swojego postępowania. Zacząłem udawać że reanimuję dziewczynę. Choć i tak nawet lekarzy już tu nie pomogą.
-Dzwoniłam. Zaraz będą. Trzymaj się Sarah!-powiedziała dziewczyna.
Wtem poczułem wzrok dziewczyny na sobie.. Szmer znów się ujawnił.. Ale takiego szmeru nie słyszałem nigdy..
Ciekawe!-powiedział nagle ktoś...


Obudziłem się.
-Ciekawe. Naprawdę. - znów powiedział "głos".
-Kim ty do cholery jesteś?! - zerwałem się z łóżka.
-Chryste... TFU!-okropny grymas wymalował się na jego twarzy. - Widzisz Curt? Za bardzo przyzwyczajam się do życia tutaj.- mówił jakiś piętnastolatek dumnie siedzący w moim fotelu. - Twoja psychika nie daje Ci spokoju. Może powinieneś coś z tym zrobić? Jakieś małe poświęconko?- dorzucił.
-Rany Boskie.. - chłopiec uśmiechnął się szeroko gdy to powiedziałem. - Adam....- tak, to był Adam. Ale wyglądał inaczej niż jakiś czas temu kiedy go widziałem. Widać ciało tamtego mężczyzny już za bardzo się zestarzało. Albo mu się znudziło. Eh, demony..
-To co? Teraz interesujesz się dziećmi?- zażartowałem.
-Nie tolerujesz mnie? To może być błąd. - odpowiedział. Widząc że nie odpowiadam jego zadowolenie wzrosło jeszcze bardziej. Pomyślał z pewnością że boję się powiedzieć cokolwiek.


Edit by Alice5926; Tak tylko mówię na przyszłość ale mogłeś to zapisać w jednym poście.[b]
[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bells
PostWysłany: Wto 12:38, 13 Lip 2010 
Administrator


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2493
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5


Kurczę - to jest świetne xD Mimo błędów i interpunkcji to język miniaturki i sam pomysł genialne. To jest dopiero zawiłe myślenie

[quote=Chłopaczyna xD]Nie można powiedzieć że ludzkie dusze mają jakiś smak. Myślałem że te będą nieco lepsze. No ale czego ja mogłem oczekiwać po duszy ćpuna..[/quote]
Świetny tekst Very Happy

Chociaż przyznaję - częściowo się pogubiłam na początku kto jest kim, ale to nie wina tekstu - wakacje źle działają na moje myślenie ;]

Na forum się pojawiasz rzadko, ale zawsze dobrze to wychodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maaadziulaaa
PostWysłany: Sob 16:16, 17 Lip 2010 
Team Edward


Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 2159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań


Trochę późno komentuję, ale ostatnio jakoś nie miałam czasu. :/
Według mnie opowiadanie na serio jest dobre. Są drobne błędy stylistyczne, ale jakoś strasznie to nie przeszkadza. Wink Świetna fabuła i niesamowicie wykreowani bohaterowie. No i ten cytat:
Cytat:
Nie można powiedzieć że ludzkie dusze mają jakiś smak. Myślałem że te będą nieco lepsze. No ale czego ja mogłem oczekiwać po duszy ćpuna..
ma mocny akcent.
Napisz coś więcej, bo masz talent, na serio Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chłopaczyna xD
PostWysłany: Wto 22:01, 23 Lis 2010 
Chłopak


Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


-Skończmy to, dobrze?- rzuciłem i skinąłem głową w stronę drzwi. - Przejdziemy się?
-Z chęcią. - na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. - niekoniecznie miłą.. - dodał.
Wyszliśmy. Na dworze było jeszcze ciemno, spojrzałem na zegarek.. 3:03..
-Wspaniała pora na przechadzkę, co Curt?- Adam wyglądał na naprawdę zadowolonego. - Ach! Po trzeciej zawsze czuję się jak mała dziewczynka w sklepie z lalkami, która wybrała się do niego z bogatą babcią..
-Co ty pieprzysz...- odpowiedziałem.
-Sam to czujesz Curt. To nasza godzina, tak samo jak piętnasta to Ich..- wykrzywił się.- Ich godzina. Możemy robić co chcemy, możemy mieć co chcemy.. Zależne jest to tylko od naszych umiejętności w posługiwaniu się siłą którą posiadamy. Ty też taką posiadasz Curt ale ostatnio.. - popatrzył na mnie spod nieco zmrużonych powiek.. - .. Oddaliłeś się..
-A więc po to tu jesteś. Nie Adamie, żadnego duetu tym razem. Chcę mieć spokój.- odpowiedziałem.
Adam przybył żeby przekonać mnie do powrotu. Powrotu do Piekieł. Jedynym powodem dla którego uciekłem było odkrycie, że posiadam małą cząstkę duszy, umęczoną pobytem w Otchłani..
-Spokój mówisz...-odrzekł - no dobrze.. Chciałem po prostu żebyś wiedział co dla ciebie jest naprawdę dobre.
-Nie potrzebuję niańki Adam.. Ani żadnego duchowego przywódcy czy jak to tam zwał..
-To koniec rozmowy. - odpowiedział i odszedł.
Starałem się zebrać myśli i zastanowić się czemu przyszedł akurat po mnie. Czy nie powinni mnie raczej zabić za to co zrobiłem w swoim czasie? Nie mając żadnych pomysłów szedłem przed siebie i nagle poczułem swąd siarki.. Coraz mocniej.. I mocniej. Zrobiło się też znacznie cieplej.. Wtem młody mężczyzna wypadł zza rogu budynku. Wpadł do uliczki biegiem krzycząc coś tak przerażonym głosem że nie dało się zrozumieć kompletnie niczego. Wbiegł do uliczki po przeciwnej stronie ulicy. Po drugiej stronie stałem ja. Ogromna jakby bycza postać pojawiła się przed nim, a rozgrzany jeszcze popiół rozsypał się dookoła. Chwyciła nieszczęśliwca i cisnęła nim o ścianę. To był demon w swoim najgorszym wcieleniu. Stałem po drugiej stronie ulicy i nie wiedziałem co mam robić. Nagle kompletnie bezgłośnie w uliczce eksplodowało światło. Najjaśniejszcze jakie dotychczas widziałem, kompletnie białe. Rzuciło mną o ziemię i przejechałem na plecach dobrych parę metrów. O dziwo mężczyzna ścigany przez demona nie uderzył o ścianę. Był nieprzytomny a jakaś niezwykła siła delikatnie odłożyła go w bezpiecznej odległości. Demon powoli zaczął się prostować i odsłaniać swoje czarne, małe, okropnie wyglądające oczy, które osłonił ręką przed błyskiem. Ukazała mu się mała postać, chłopiec. O kręconych włosach koloru blond. Uśmiechał się niewinnie w stronę potwora.
-Musicie popracować nad wejściami. Bo te wasze to kicz, doprawdy..- wychwiciłem słowa demona z nieznośnego dźwięku który z siebie wydobył. Rozpoznałem w nim Adama...
Chłopiec nie mówiąc nic zaczął iść w stronę bestii. Demon jakby spętany jakimiś łańcuchami miotał się, próbując zadać cios.
-Błogosławieństwo.. Tak. To czeka właśnie na ciebie. - powiedział chłopiec. -nawet nie wiesz jak bardzo go potrzebujesz.
Wydając przerażający ryk, demon w końcu zaatakował. Chłopiec przeleciał odrzucony ciosem przez całą uliczkę, a później przez ulicę uderzając w budynek całkiem niedaleko miejsca w którym stałem. Wstał, a jego oczy były kompletnie białe. Rozpostarł nagle pokaźnych rozmiarów skrzydła i wzleciał do góry, by później spaść prosto na demona. Anioł stróż. Tak to właśnie był anioł stróż. Sam jego dotyk ranił już demona i był dla niego nie do wytrzymania. Potwór miotał się i kwiczał kiedy chłopiec chwytał go za szyję. Dało się też usłyszeć słowa jakiejś modlitwy które wypowiadał anioł.
-Błogosławiony niech będzie Pan, i święci wszyscy w Królestwie Niebieskim! W Jego imię przyjmiesz własny swój krzyż i pokutę!- mówił chłopak.
-Arghhhh! Chyba cię pogięło! Skończ z tą oklepaną gadką! Tym razem staniesz przed Płomieniem!- odpowiedział Adam.
-Ach tak? W takim razie powiadam ci.. Zginiesz a brudy twoje zmyte zostaną poprzez unicestwienie ciebie. Pan uwolni cię od grzechu - mówił dalej anioł.
Nagle role odwróciły się i demon przyciskał anioła do ziemi. Skrzydła zaczęły palić się na końcach, a chłopak lekko jęknął. Adam wydał z siebię serię potwornych ryków, a tunika chłopaka zapłonęła w kilku miejscach. Wtem anioł wyjął coś na kształt małego krzyżyka i wbił przedmiot w pierś demona. Przeraźliwy pisk przeszył powietrze. Był tak głośny że musiałem aż zakryć uszy, a nawet to wcale nie pomogło. Demon padł na ziemię w drgawkach i próbował wyjąć tą rzecz z siebie. Ale za każdym razem kiedy chwytał swoimi łapami za krzyżyk skręcał się z bólu. W rękach anioła pojawił się złoty łańcuszek. Chłopiec zaczął podchodzić do Adama i robiąc znak krzyża przed nim chciał spętać demona. Ten widząc to uspokoił się na chwilę i rycząc strasznie wyjął przedmiot wbity w jego pierś i zniknął w wielkiej chmurze ognia, dymu i popiołu osmalając wszystko dookoła. Chłopak widząc to zatrzymał się, odetchnął ciężko, a jego skrzydła zniknęły. Przeżegnał się, zmówił jakąś krótką modlitwę nad mężczyzną którego strzegł i odszedł z nim jak gdyby nigdy nic. Zdawało się że mężczyzna nie wiedział co sie stało. Nie widział także chłopca, a chłopiec o dziwo nie zwracał uwagi na mnie. Kiedy już miałem odchodzić zauważyłem że coś leży na chodniku, którym odeszli mężczyzna i chłopak. Było to zdjęcie. Malutki wycinek. Podniosłem je i spojrzałem. Musiało wypaść temu facetowi, bo był na nim on, jakaś kobieta i... Chłopiec na jego rękach.. Ten sam który uratował go dziś przed zatraceniem... A na odwrocie pisało "Na zawsze razem. Bill, Miranda i Johnny. Nasze pierwsze wspólne, rodzinne wakacje. Rok 2006.".
Wróciłem do domu. Nie mogłem zasnąć ponieważ za dużo myślałem po tym co zobaczyłem. W dzisiejszych czasach ludzie nie wierzą za bardzo w siły nadprzyrodzone którze są 'nad nimi'. Facet który został ocalony tej nocy pewnie też nie będzie miał pojęcia co się działo kilka metrów od miejsca w którym spokojnie sobie leżał.. Zastawiałem się nad tym co robił tu jeszcze Adam. Lecz nagle, niespodziewanie przyszedł sen.


-Boże, co się stało! Nawet nie wiem jak to mogło się wydarzyć! - krzyczała dziewczyna, a szmer jej duszyczki muskał zachęcająco wszystkie moje demoniczne zmysły. Wiedziałem że jeśli nie odejdę wydarzy się coś czego o dziwo bardzo nie chciałem. Po raz pierwszy przejąłem się czyimś losem.
- Przepraszam cię bardzo Jodie.. Takie sytuacje nie wpływają na mnie zbyt dobrze. - improwizowałem – nieciekawa przeszłość... - próbowałem jakoś się wytłumaczyć.
-Zostanę z nią dopóki nie przyjedzie karetka.. Dziękuję ci... - chciała dokończyć.
-Curt.- odpowiedziałem.
-Curt – powtórzyła po mnie uśmiechając się tak niewinnie, a zarazem tak pięknie, że nogi się pode mną ugięły z wrażenia.
Czym prędzej chciałem stamtąd zniknąć. Dziewczyna odwróciła się do koleżanki, a mnie za moment już tam nie było... Wpadłem do domu. Usiadłem na lekko przetartej ze starości kanapie i wyjąłem swoją czarną, zdobioną srebrnymi znaczeniami gitarę. Nagle wszystko zaczęło się jakby zapadać, osuwać, znikać w nieprzerwanym mroku i ciemnościach. Słyszałem szepty, wydawały się ludzkie lecz było w nich coś na tyle niezwykłego że wabiły mnie do siebie każde po kolei lecz nigdy nie mogłem ich dosięgnąć. Wtem trzepot skrzydeł. Wszędzie wokół mnie. Wydawało mi się że upadłem i próbowałem się podnieść lecz nie mogłem. Straciłem grunt pod nogami i zdawało się że spadam w bezdenną otchłań, a nagle tuż przy moim uchu usłyszałem szept "Taki właśnie jesteś. Jesteś ślepy na to co jest przed tobą. Nie widzisz tego co trzeba tylko to co jest zwykłym złudzeniem. Strony są podzielone. Nie ma jednej większej jedności. Nie wierz w to, w co pozornie należy wierzyć. Nie tylko Ich Dwóch.. Nie tylko Ich Dwóch...". Nagle przedstawiać mi się zaczęły jakieś makabryczne powykrzywiane twarze, a wszystkie moje ludzkie zmysły zaślepione zostały strachem. Takim jakiego nie czułem nigdy. Nie chciałem uciekać, byłem ciekawy lecz cholernie bałem się tego co czai się w ciemności. Wszystkie moje przeklęte zmysły natomiast zostały kompletnie zanegowane i odrzucone, jakby wchłonięte przez wszechobecny mrok. Towarzyszyło mi dziwne poczucie obecności tłumu wokół mnie, lecz kiedy machałem rękoma dookoła, nikogo tam nie było. Znów trzepot skrzydeł... Anioły? Niemożliwe, nie tak, nie w mroku.
- Kocham Cię! Nie rozumiesz?.. - usłyszałem. Wszystkie wspomnienia zmieszały się w jeden wielki kocioł i uderzyły jak kula armatnia -Nie widzisz czym ja jestem?!..
...
- Zostaw! Ratuj się!..
...
- Jutro idzemy do kina z Rose i Robertem, pamiętaj. Ubierz coś...
...
- Spaghetti było wspaniałe. Ślicznie wyglądasz...
...
- Płomień...



Wrzasnąłem i zeskoczyłem z łóżka. Pościel tliła się jeszcze prawie doszczętnie spalona. A moje ciało wręcz wrzało i zsypywały się z niego resztki popiołu. Ściany były osmolone, wręcz czarne. Musiałem bronić się przed czymś.. Przed tym snem? A może przed czymś więcej? I najwidoczniej udało mi się.


_______________________________


Ogrom do poprawy bo pisałem znów od razu z głowy...
Confused


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum www.forks.fora.pl Strona Główna  ~  Twilight Fanfiction / Opowiadania

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach